Pierwszy maraton (1)

(1)
Były emocje, była wielka duma. Była wspaniała dedykacja dla półrocznego Józia.  

Pierwszy zarejestrowany bieg to...maraton. Oczywiście wcześniej były treningi, ale ograniczały się do kilkukilometrowych przebieżek. Co mnie skłoniło do zapisu? Sam nie wiem? Chęć udowodnienia sobie, że dam radę? Przykłada Pana Adama Migdała z zaprzyjaźnionej rodziny? Narodziny Józefa i dedykacja dla niego.

Okres przed maratonem (3-4 lata) to okres, w którym przybrałem sporo na wadze. Lata lecą, pracy przybyło (siedzącej), wcześniej dwa kierunki studiów. Mniejsza aktywność. Krótkie przebieżki wokół strefy przemysłowej w Dobczycach to były męczarnie, mimo to zapisałem się. Odbierając pakiet mijałem się z sąsiadem Tomkiem Lichoniem, którego wtedy dobrze nie znałem. Aklimatyzacja w Dobczycach trwała dość długo.

Trudno opisać te przeżycia, pisząc je kilka lat po starcie. Pamiętam ból ostatnich kilometrów i gdy dość mocno "kuśtykałem" na Błoniach przed metą. Dobiegłem. Z dumą pochwaliłem się wyczynem na facebooku, dedykując bieg Józiowi, który przyszedł na świat w styczniu. Po tym biegu, nei biegałem w żadnym biegu prawie dwa lata...


"Mieć żonę, syna, zasadzić drzewo i przebiec maraton... (trochę moja parafraza). Udało się. Dziękuje p. Adamowi Migdałowi, bo to on dał mi przykład i pomysł już kiedyś i towarzyszył mi przez długi czas w biegu.
Dzięki dla szwagierki za rehabilitację nogi, bez tego mógłbym biec ale nie maraton. Polecam wszystkim choć raz to zrobić.
Mi się udało mimo lekkiej nadwagi (czuło się w kolanie) i niewyleczonej kostki."