A meta pisała się tak...
Korona zdobyta, ale król nie jest
tylko jeden. Zdecydowanie nie. I jeszcze jedno – bieganie też może być
zespołowe. Tak pisała się moja meta w Warszawie (38 PZU Maraton
Warszawski), gdzie ukończyłem Koronę Maratonów Polski.
Kryzys
Oddech już słychać z daleka. Słyszą go biegacze po mojej lewej i po
mojej prawej stronie. Słychać w nim zmęczenie. 4-5 kilometrów do mety.
To raptem trochę więcej niż jedno okrążenie wokół dobczyckiej strefy, to
dwa razy most na obwodnicy tam i z powrotem. To 20 minut przy moim
średnim tempie, a 15-16 minut przy szybkim tempie. Kilometry nie
uciekają z zegarka, uciekają tylko metry. Jakoś wolno. „To już końcówka,
już meta” – słychać zza barierek od kibiców. Taaak? Parafrazując: tu
jest książka. Wskazuje mi ktoś pokazując na pusty notes. Tylko tak jakby
nienapisana jeszcze”. Moja meta też nie chciała się szybko napisać.
Głowa nachalnie i ciągle mówi ci „zwolnij te zmęczone nogi, odpuść”.
Zmęczone nogi jeszcze ciągną, podają ale coraz głośniej puka do nich
skurcz. I znowu ta głowa mówi: „Zwolnij, bo cię skurcz dorwie”. Na
dodatek ten balonik z tym napisem „3:15”, który ci się śnił, o którym
ciągle myślałeś, dopada cię. Gdybym mógł się uczepić pacemakera. Pojawia
się poczucie porażki, kilkanaście kilometrów temu opuściłem balonik,
czułem się mocny. Za mocny. Maraton – nauka pokory.
Pomoc
Pojawił się Kacper Piech. To on przygotował dla mnie plan treningów na
ostatnie trzy miesiące przed startem. Realizacja była po mojej stronie,
ale wskazówki fachowca bezcenne na tym etapie na którym jestem. Ciężko
trenowałem. Zresztą wynik tego maratonu to nie tylko trzy miesiące.
Odkąd regularnie zacząłem trenować można stwierdzić, że wytrenowałem go w
3-4 lata. Kacper bardzo mi pomógł zwalczyć kryzys, doradził jak
utrzymać tempo, jak wyrównać oddech. Nie pozwolił mi się poddać. Ta
pomoc była wielka, a zarazem niespodziewana. Nieraz podkreślam, że choć
bieganie to nie piłka nożna, to jednak ma coś z gier zespołowych.
Wsparcie drużyny, podpowiedź trenera pomaga przełamywać trudne chwile,
wyzwala energię, która wydobywa się z nieznanych zakamarków naszego
ciała. Wiem, że bez wsparcia dobiegłbym, może doszedłbym ale na pewno
nie z takim czasem.
Perspektywa
Przed maratonem zakładałem złamanie 3:15, myślałem nawet że przy dobrych
wiatrach uda się zbliżyć do 3:10. Znów maraton uczy pokory. Zbyt mocno
uwierzyłem w siebie na 20 km. Nie wyczekałem jeszcze 10. A królewski
dystans nie wybacza błędów. Niemniej z perspektywy ostatnich kilometrów
uważam, że osiągnąłem sukces. Brakło 2 sekund. Zupełnie nie byłem
świadomy dokładnego czasu, wpadając na metę. Przy długim dystansie GPS
myli się nawet o kilkaset metrów, a może się nie myli, może te kilkaset
metrów można gdzieś zaoszczędzić ścinając itd. Moje średnie tempo
wskazywało, że złamałem barierę 3:15. Zegarek lekko zmylił. Ale to mało
istotne. Zabrakło może 2,3 metrów przyśpieszenia. 3:15:02 – kolejna
życiówka. Zapłaciłem za nią ciężką pracą, regularnym wypełnianiem planu,
wzmacnianiem mięśni na ćwiczeniach,w miarę racjonalną i zdrową dietą,
różnymi wyrzeczeniami i ciągłym wyszukiwaniem czasu. Tak by zachować
proporcję między pasją, a rodziną, by nie zaniedbywać pracy, obowiązków.
Uniknąłem dzięki temu kontuzji. Chociaż i to zapewne nie chroni od nich
w zupełności. Było w tym też szczęście.
Gratuluję Ani jej wybieganego 3:30 w Warszawie – wynik niesamowity,
progres olbrzymi, a serce do biegania niesamowite. Pozdrawiam tych,
których poznałem w biegowej Warszawie – Jurku, Maćku, Adrianie! Dziękuję
za inspirację do Korony Janowi Piwowarczykowi i Mateuszowi Zbrożkowi.
Jancio, Irek dzięki za wiarę we mnie! Ekipo RD – jesteście bezcenni!
Dzięki tym, którzy ściskali kciuki, którzy śledzili nasz bieg on-line.
To niesamowite, że dajecie takie wsparcie – powtarzam się i będę się
powtarzał jeszcze.
Moje krótkie nogi (drobny krok) to wszystko wybiegały. Nie mam jakiś
wielkich predyspozycji biegowych, postury długodystansowca. Mam chyba
tylko tylko taką sportową zawziętość i waleczne serce. Korona zdobyta.
Wielka radość. A zarazem to dziwne, bo pojawia się pustka. Przez chwilę
nie mam celu. Nie liczę tygodni do najbliższego maratonu. Zostało
jeszcze 3-4 starty, też święto, ale maraton...to maraton. Pustka. Nie
mam celu. Ale chyba już niedługo ją wypełnię. Kto staje w miejscu ten
się cofa. Znów wytyczę sobie cele na jesienne i zimowe dni, by wiosną
obudzić się na nowy maraton... Ciekawe czy wtedy moja meta będzie się
chciała szybciej „napisać”...
Takie ram królewskie zdjęcie
W Warszawie walczyła także Ania - najlepsza Rozbiegana
Tak pisałem po kolejnych maratonach z Korony:
Poznań – 12.10.2014 r. (3:38)
Mój wpis na fb: „Wróciłem :) biegowo na fb. Maraton dedykuje dla żony
mojej kochanej w piątą rocznicę ślubu. W jednej ręce obrączka w drugiej
medal. Jeżeli dla żony to i o wynik się postarałem. Czas 3:38! Progres o
35 minut. Kocham tą walkę ze sobą. Dziękuję całej ekipie i kibicom w
domu i nie tylko. Miesiące wyrzeczeń przynoszą efekty. Teraz czas na
cole i pizze. Ale smakuje po takim czasie...”
Jeden z komentarzy:
„A ja widząc jak po 10 km zostawiłeś resztę ekipy z tyłu o 6 minut,
po 20 km już o 10 minut pomyślałam, "co Ty wyrabiasz, przecież padniesz
po 30 km" - nie padłeś, tylko z pięknym czasem dotarłeś do mety.
Zadziwiłeś mnie bardzo. Wiedziałam, że masz dobrą kondycję, ale nie
wiedziałam, że aż tak. Gratuluję.”
Dębno – 12.04.2015 r. (3:26)
Mój wpis na fb: „Dębno. Najstarszy maraton w Polsce zaliczony.
Poprawiona życiówka o 12 minut. Czas 3 :26. Dziękuję tym którzy mi
pomagali a szczególnie żonie. 5 miesięcy solidnych treningów nie poszło
na marne.”
Moja odpowiedź do komentarza Jollo (Jollo: Kolejne 5 miesięcy ciężkiej pracy i w Budapeszcie będą złamane 3 godziny )
Jollo Jollo te 5 miesięcy zamieniłbym na 5 lat. Jak się uda do 3-15
zejść to będzie wieeeeeeeeeeeelka rzecz, ale to potrzeba naprawdę wiele
determinacji i czasu.
PS: W rzeczywistości 3:15 prawie złamane, bez dwóch sekund. Ale ani Irek
nie miał racji, ani tym bardziej ja. Trzeba było 17 miesięcy.
Wrocław – 13.09.2015 r. (3:28)
„Kolejny maraton za mną. Znów poniżej 3:30.Wrocław! Tym razem z
dedykacją dla S i S czyli Samuela w dniu chrztu i narodzonego w tym roku
mojego chrześniaka Stanisława. Brawo dla mojej siostry ULI! Pierwszy
maraton w lepszym czasie niż mój pierwszy (16 kg temu):).”
Kraków – 30.04.2016 r. (3:18)
„Jeśli czegoś bardzo pragniesz, gdy bardzo chcesz..." To był dla mnie
wyjątkowy maraton. W pięć lat po debiucie w Krakowie w 2011, wróciłem na
królewski dystans do królewskiego Krakowa z nowym czasem - życiówka
3:18. Wróciłem trochę inny...To jeden z dwóch najważniejszych startów w
tym roku. Wiele się zmieniło od ostatniego startu pięć lat temu. Mamy
wpływ na nasze życie i nie tylko pod względem fizycznym.
Dziękuje mojej żonie (ona wie za co i jak bardzo). Dziękuje mojej grupie
ROZBIEGANE DOBCZYCE za wsparcie doping i fantastyczną atmosferę, jaką
budujecie.
Dzięki za pomoc w przygotowaniach Adrian Piechówka - Active Academy!”
Warszawa – 25.09.2016 r. (3:15)
Korona Maratonów Polski zdobyta! Życiówka poprawiona o 3 minuty 46
sekund - Warszawa zdobyta czasem 3:15:02. Jest komu dziękować. Król
wcale nie jest jeden:).
W stolicy było mi bardzo ciężko. Pierwszy raz zacząłem maraton
spokojnie, ale przeszacowałem siły od połowy. Maraton nie wybacza
błędów, uczy ciągle pokory. Ostatnie 4 kilometry to walka z sobą.
Dziękuje Kacper Piech za dołączenie do mnie na ten czas, to było
niesamowite z Twojej strony, ogromne wsparcie gdy walczyłem nie tylko
ogromnym zmęczeniem ale ze swoją głową. Dzięki za plany, za rady. Dzięki
Adrian Piechówka i Active Academy za treningi siłowe, za dostosowanie
ich do biegaczy. Całą koronę zdobyłem, nie przeżywając żadnej kontuzji,
nie samym bieganiem "żyje" trening. DZIĘKI MOJA RODZINO, MOJA MAŁŻONKO
Magdalena Piwowarczyk - wiecie dobrze za co.
DZIĘKI ROZBIEGANE DOBCZYCE - rodzina biegowa daje wspaniałe wsparcie.
Wiedziałem, że lukacie w transmisje on-line, czułem Wasze kciuki.To jest
bardzo miłe, gdy można odczuwać takie wsparcie i zainteresowanie.
Dzięki Jancio Wodnik, Mateusz Zbrożek za inspirację do Korony i
towarzystwo w Poznaniu, Dębnie, Wrocławiu. Dzięki wszystkim, co trzymali
kciuki i którzy tak dobrze mi życzą!