Polska-Niemcy 2:0, a ja na maraton...(6)

15. Poznań Maraton, a mój trzeci. Największy szok i przeskok minutowy. Kilka miesięcy wcześniej w Warszawie wybiegałem 4:15. Tym razem 03:38:33.

"Maraton dedykuje dla żony mojej kochanej w piąta rocznicę ślubu. W jednej ręce obrączka w drugiej medal. Jeżeli dla żony to i o wynik się postarałem. Czas 3:38! Progres o 35 minut. Kocham tą walkę ze sobą. Dziękuję całej ekipie i kibicom w domu i nie tylko. Miesiące wyrzeczeń przynoszą efekty. Teraz czas na cole i pizze. Ale smakuje po takim czasie..."




Ten maraton zapamiętam z podróży. W Poznaniu zameldowałem siędopiero po północy. Najpierw dojechałem do Wrocławia. Spóźniłem się na autobus do Poznania. Zdecydowałem się na autostop. Najpierw dojechałem za Trzebnicę cysterną. Potem podwiozłem się pomocą drogową i wylądowałem w "szczerym polu". Był 11 października. Postanowiłem przejść poboczem w miejsce gdzie będę bezpieczny i gdzie w świetle jakieś auto mnie dojrzy i zabierze. W drodze założyłem słuchawki na uszy by słuchać relacji z meczu. Gdzieś przy drodze na Poznań skakałem z radości gdy Mila zdobył bramkę. Jaki wariat kochający futbol w takich chwilach łapałby stopa zamiast oglądać największy sukces ostatnich lat polskiej reprezentacji. No jestem. Mam na imię Paweł.
I wreszcie ostatni "stop". Ciekawy. W środku dwa wielkie psy, które na początku pomyliłem z rasowymi kozami sąsiadki. Przyjaźni ludzie podwieźli mnie pod sam hotel. Około pierwszej usnąłem.

A rano cóż...Kolega odebrał pakiet, ale wśród wielu tysięcy ludzi musieliśmy się jakoś odnaleźć. Numer startowy założyłem 4 minuty przed startem. I pobiegłem. A nawet wystrzeliłem...by pod koniec doczłapać.

Poniżej wykres pt. "Tak biegać się nie powinno" :




Z punktu widzenia biegacza to bieg z typową ścianą. Gdy piszę te słowa minęły 3 lata od biegu. Zastanawiam się jak mogłem już wtedy bieg zacząć w tempi 4:40, a na 12 km osiągnąć 4:33. By w końcu od 33-35 km obniżać tempo prawie o półtorej minuty. Największy kryzys był na 40 kilometrze.