Cracovia Maraton po raz trzeci (42)

                                                    Nie był w planach i nie po drodze było mi z nim, ale maratońskie zadanie odrobione.

3:08:40 - to nie tylko tzw. "życiówka" i zwykłe cyfry... To nie tylko: miejsce 279 (na 5600). To nie tylko progres 6 minut 22 sekundy od ostatniego maratonu. To nie tylko 1391 km nabieganych od grudnia. To nie tylko 8 maraton. To przede wszystkim łączenie jednej i drugiej pracy, ostatnio 7 dniowy cykl pracy, to najtrudniejsze, czyli łączenie życia rodzinnego i treningów. To walka sobą, dbanie o siebie - nie tylko by lepiej biegać, ale by być zdrowszym mężczyzną i ojcem, by pokazać synowi, że warto mieć pasję i podejmować trud. 3:08:40 to coś, co zostaje w sercu, nie tylko po to, by szczycić się "życiówką".

Porażki i trudności zamieniać w zwycięstwa. W Bratysławie choroba sprowadziła mnie z trasy. W Krakowie była jeszcze większa motywacja, dodatkowy miesiąc przygotowań. Wspaniały maraton, nie tylko dlatego że poprawiłem wynik o więcej niż sam się spodziewałem (na Wigilii z biegaczami wypowiedziałem życzenie wiosna na 3:10), ale dlatego że po raz pierwszy to był mądrze przebiegnięty dystans. Druga połowa szybsza niż pierwsza i nie zaznałem uczucia "ściany". To był bieg, który przeżyłem z uśmiechem na twarzy, a nie z bólem kończenia.


Specjalnie podziękowania dla najlepszych kibiców z ROZBIEGANYCH DOBCZYC - takich wariatów na trasie nigdy nie widziałem, daliście moc, ale również byliście wsparciem technicznym. Dziękuję Kacper Piech za mądre przygotowanie mnie, dobrze mieć ze sobą kogoś, kto wiele osiągnął i potrafi podpowiedzieć jak poprowadzić trening - bez Ciebie na pewno nie obrałbym takiej taktyki i nie szedłbym do przodu. Przy moim małym talencie, niezbyt dobrej posturze maratończyka, ale wielkich ambicjach, trzeba mądrego trenera i przewodnika. Wielkie dzięki! to nie tylko plany treningowe, ale ciągłe wsparcie mentalne. A Gabriela Klaś dziękuje za wycisk na treningach siłowych w Active. Obywa się bez kontuzji, bo mięśnie są przygotowane do dużego wysiłku. Dzięki!

Specjalni podziękowania dla mojej żony i zawsze największe Magdalena Piwowarczyk. Ta wyrozumiałość wiele czasem kosztuje. Wiem o tym.
Bieg dedykuję mojej chrześnicy Esterze, także Rozalii - siostrzenicą żony.