Bieganie to jedno. Nie mniejszą radość sprawia mi organizowanie biegów, szczególnie jeśli mają one rodzinny charakter. Przyznam, że wiele mnie to kosztuje, zwłaszcza że jestem jedną z osób najbardziej zaangażowanych. Praca zaczyna się wiele miesięcy przed, a kończy się kilka tygodni po, gdy trzeba głowić się nad rozliczeniami, sprawozdaniami. Czasami ta praca jest bardzo męczącą, kto kiedyś organizował, rozliczał dużą imprezę ten wie, o czym piszę. Ale podkreślam: organizacja tego wydarzenia sprawia mi olbrzymią radość, mimo kosztu który trzeba ponieść. Jako grupa mamy się czym pochwalić, bo nasz Mini Festiwal Biegowy "O złotą kózkę", który organizowaliśmy po raz drugi wypadł wyśmienicie.
Rodzinny, rekordowy Mini Festiwal Biegowy
399
uczestników biegów dla dzieci, 289 uczestników biegu dla dorosłych i 77 osób,
które przemaszerowały trasę 5 kilometrów. Razem dało to imponującą frekwencję 765 uczestników II Rodzinnego Mini Festiwalu
Biegowego „O złotą kózkę”, który był wspaniałą imprezą rodzinną zorganizowaną
przez naszą grupę. Zadbaliśmy o każdy szczegół – biegowe
drewniane kózki, tablice „motywacyjne” z kozimi hasłami, czy oryginalna
drewniana ścianka do zdjęć. To wszystko sprawiło, że impreza stała się kultowa i
z roku na rok coraz więcej osób chce w niej wystartować. Wystarczy wspomnieć,
że limity miejsc dla dzieci skończyły się przed startami.
W Biegu
Głównym wśród kobiet wygrała dobczycanka Agnieszka Yarohan-Szwarnóg
(2. Joanna Nabielec, 3. Magdalena Drab), a wśród mężczyzn zwyciężył Maciej Lubieniecki z
Krakowa (2. Dominik Piwowarczyk, 3 Sebastian Kasprzyk).
Dla mnie największe emocje to śledzenie biegów dzieci, zwłaszcza tych, w których wystartowali członkowie mojej rodziny, a przede wszystkim Józiu. Łezka w oku się kręciła, gdy stawał na podium. W dużej liczebnie stawce zawodników zajął on 3 miejsce.
Kolejne emocje to Bieg Główny, gdzie startowała moja żona - przygotowywała się kilka tygodni i zeszłoroczny wynik poprawiła. Przede wszystkim gratuluje jej odwagi. Nie każdy czuje się tak pewnie w sporcie, start w oficjalnym biegu to wystawienie siebie na "porównania". Ale nei o to przecież chodzi. Każdy fakt przysłowiowego "wstania z kanapy" jest godny pochwały i szacunku dla każdego, kto czyni taki krok. Startowała również siostra, bratowa i wielu, wielu znajomych, których osobiście mogłem witać na mecie.
Oprócz licznych obowiązków związanych z organizacją w czasie Festiwalu piastowałem stanowisko spikera.
Było
radośnie, wzruszająco, rodzinnie i bardzo, bardzo słonecznie. A to wszystko
dzięki ogromnej liczbie osób, firm i instytucji, którzy wspierali nas
nie tylko w dniu biegu, ale też w całym okresie przygotowań. Udało nam się zespołowo stworzyć bardzo fajną imprezę.