Z treningu na bieg za żubrem (61)


Jak to jest wyjść z domu na trening, na ulicy spotkać kolegę i dzięki temu z treningu trafić na bieg...
24 czerwca, standardowo po porannej Mszy św., lekkim śniadaniu i przerwie wyruszam na trening. Otwieram bramkę i z daleka widzę "żółtego" kolegę otwierającego bramę. - Cześć, cześć - szybko wymienione. - Powodzenia na biegu - życzę Grześkowi...I wtedy Grześ zaczął "polowanie". - A wiesz mój syn nie jedzie, jest wolny pakiet, może chcesz się zabrać....Kusił. Poprosiłem żeby poczekał. Mała konsultacja w domu. Zabranie dokumentów i po pięciu minutach siedzę w samochodzie w drodze na bieg "W pogoni za żubrem". Biegacze są szaleni.


Dla mnie było to trochę ryzykowne. Dopiero zaczynam treningi po krótkiej przerwie na roztrenowanie, a wiadomo że każdy bieg wyzwala emocje i czasem, przygotowanie do niego nie nadąża za tymi emocjami, co kończy się kontuzjami etc. Z drugiej strony po kilku latach treningów, a przede wszystkim wielu rozmów z bardziej doświadczonymi biegaczami oraz godzin lektur. Potraktowałem start jako mocna próbę, w jakim miejscu jestem. Nie, nie było odpuszczania. Był bieg na pełnię możliwości, jaką mnie obecnie było stać.



Dzięki przepisaniu pakietu udało mi się pobiec pod własnym nazwiskiem. Dystans? 15 km. Tempo mocne jak na pierwszy start po przerwie, wakacjach, roztrenowaniu oraz od ostatniego startu - 2 miesiące. Pogoda (ok. 15 stopni. trochę słońca, trochę deszczu) i warunki (leśne) do biegania świetne. Uzyskany czas 1:02:03. Bieg świetnie zorganizowany, trasa płaska, trochę asfaltu i trochę w miarę twardych leśnych ścieżek. Jeden dłuższy podbieg około kilometrowy. Na ten okres nie jest źle. Lekko nie było ale miałem takie odczucie miłe. Dużo od siebie wymagam. Marzę zawsze by znaleźć się chociaż na jakimś podium raz do roku, choćby w klasyfikacji wiekowej. Tutaj szans nie było. Ale z drugiej strony, to co już osiągnąłem, to sporo. Z przodu widziałem kilku zawodników, a z tyłu daleko nikogo. 29 miejsce, a za mną ponad 400 biegaczy (dokładnie 414). Kiedyś byłem w tej drugiej połówce. Wszystko, co osiągnąłem - zrzucenie wagi, wzmocnienie ciała, mnóstwo treningów niezależnie od pory, wyjazdów...wszystko to osiągnąłem ogromnym hartem woli. 

I nie ustaje. Przede mną początek walki o złamanie trzech godzin w maratonie. Czas znowu stanąć na nogi po ciężkich miesiącach pracy, po 2-3 tygodniach roztrenowania i treningów z mniejszą intensywnością. Zamykam połówkę roku na 8 startach (4 x 10 km, 1x 21 km, 1x 23,2 km, 1x 15 km i 1 x 5 km).

Poprawiona życiówka na 5, 10 i 21 km...w tym właśnie najcenniejsza wydaje się być życiówka z półmaratonu w Gdyni - 1:23:25., gdzie wykonałem dość niespodziewanie duży skok.