Na bieg w Raciborzu - 4. Rafako Półmaraton trafiłem dzięki Ani Drzyzdze, która atakowała tam Mistrzostwa Polski Energetyków i sprawiła że zainteresowałem się tym biegiem.
Okazało się, że dobrze mieć kilka startów w planach, bo zawsze okaże się, że jakiś z nich wstrzeli się w dobrą pogodę. Wielkie upały skończyły się dzień przed biegiem.
Na rozgrzewce i starcie padało, ale po kilku minutach warunki stały się wręcz idealne, bo temperatura kilka stopni powyżej dziesięciu jest znacznie lepsza niż kilka stopni w okolicach trzydziestu.
Na rozgrzewce i starcie padało, ale po kilku minutach warunki stały się wręcz idealne, bo temperatura kilka stopni powyżej dziesięciu jest znacznie lepsza niż kilka stopni w okolicach trzydziestu.
Plan minimum było trzymać się w okolicach 4 min./km i próbować coś jeszcze z tego ugrać. Na rekord raczej nie liczyłem (raczej, bo podczas biegu kalkulowałem...a mój zegarek nawet ten rekord mi podpowiadał błędnie). Co z tego wyszło? Całkiem równy bieg między 3:58 a 4:02 z ostatnim najszybszym kilometrem (oraz wywrotką 200 metrów przed metą) - 3:52.
Sprawdzian formy przed Berlinem można uznać za zadowalający. Kolejne nowy rejon biegowy i miasto odkryte. Duży bieg, który ukończyło 704 zawodników kończę na 43 miejscu open z czasem 1:24:54.
Nasza żółta trójka w Raciborzu.
Dość pokaźny medal ledwo mieścił się w dłoni.