Cracovia Maraton, czyli powrót! (108)

 Powrót. Stało się. Marzenia się spełniają i nie są to konieczne te marzenia związane z "trójkołamanią". Ostatni maraton pobiegłem w drugiej połowie 2019 roku. Potem była kontuzja stopy, był covid, kontuzja achillesa, która jeszcze daje o sobie znać. Ale wróciłem! Wróciłem na 20. edycję Cracovia Maraton - to mój czwarty start w tej imprezie (2012, 2016, 2017,2023).

 


Rodzinny Kraków "poczęstował" mnie upałem. Kilka miesięcy przygotowań w temperaturach maksymalnie do 10 stopni, a tu nagle wystrzał temperatury - 25 stopni. W dodatku trzy dni wcześniej było całkiem przyjemnie i pogoda była "maratońska". Pogoda "po" też lepsza... Na pogodę wpływu jednak nie mamy.



Wróciłem na trasę maratonu, a ogromne wsparcie otrzymałem od Irka, który zaproponował wspólne trenowaniem z Danielsem i jego filozofią, dodatkowo motywował, podpowiadał. Nie mniejsza wdzięczność jest we mnie dla Agi i Radka, z którymi wspólnie "Danielsowaliśmy". Gdy sypało, gdy wiało dzieliliśmy się swoimi wyzwaniami z planem.


Sam bieg rozpocząłem dość mocno 4:30-4:35, co i tak w normalnej temperaturze raczej było normą. W drugiej części sporo zwolniłem, ale świadomie, bo temperatura rozdawała karty, chociaż trzeba przyznać że byłem dobrze przygotowany, a w samym biegu co 2.5 kilometra nawadniałem się, polewałem wodą itd. Trzeba przyznać, że końcówka to walka z sobą. Każdy maraton to mocna walka ze sobą, tu jednak bałem się, że gorąco zachęci mnie do poddania biegu.





Efekt końcowy: 3:21:42. open 408, M40 - 158 miejsce.

 

 

 

Bieg zadedykowałem Joasi.
 


 

Komentarze